środa, 2 stycznia 2019

"Wierna" Veronica Roth




Tris jest Niezgodna. Tym razem jednak nie oznacza to dla niej czegoś złego, a staje się tym, co ją w pewien sposób definiuje. Już nie jest ani Altruistką, ani Nieustraszoną. Frakcje przestają mieć rację bytu, a świat powinien zmierzać teraz ku dobrym zmianom. Czy tak się jednak stanie?
Choć walka toczyła się o lepsze jutro dla mieszkańców ruin dawnego Chicago, wygląda na to, że to wcale nie musi stać się rzeczywistością. Miastem zaczęła rządzić po prostu nowa dyktatorka. To nie może się skończyć dobrze. Tylko ilu jeszcze ludzi musi zginąć w imię lepszego świata?

Kiedy w moje ręce trafiła pierwsza część trylogii Niezgodna, byłam zachwycona. Świetnie się ją czytało, trzymała w napięciu, ukazywała coś innego i interesującego. Podobnie było zresztą z drugą książką. Zbuntowana to świetna kontynuacja, niczym nie ustępująca swojej poprzedniczce.
Minęło jednak sporo czasu odkąd miałam w rękach te książki. Choć Wierną zaczęłam czytać zaraz po jej ukazaniu się, nie mogłam się w nią wciągnąć.
Postanowiłam ostatnio, że muszę skończyć tę historię zwłaszcza, że chciałam też zobaczyć film na podstawie ostatniej części.
Problem polegał jednak na tym, że albo już nie czułam tak tej historii, albo ta część była słaba. Nie chcę oceniać jednoznacznie, bo zakończenie było dla mnie bardzo emocjonujące, wywołało rzewne łzy w zasadzie do ostatniej strony.
Zanim jednak nastąpił ten koniec, nieustannie walczyłam ze sobą, żeby brnąć w tę historię. Być może cała ta sytuacja w tej części przestała być już tak interesująca, bo było to w zasadzie powielanie schematu poprzedniej, z tym, że walka toczyła się z innym "wrogiem". Być może powinnam wrócić do dwóch poprzednich części, żeby lepiej przejść tę ostatnią. Nie wiadomo.
Poprzednie części prezentują nam świat, w którym nie ma miejsca na niedomówienia. Jesteś albo taki, albo taki - nic wykraczającego poza te granice. Jak wiadomo, Tris nie pasowała do schematu. Było to dla niej niebezpieczne. Z biegiem czasu bohaterka mogła czuć się dumna ze swojej "mutacji genów". W ostatniej części trylogii dowiaduje się, co oznacza bycie Niezgodną. W jej ręce trafia również dziennik matki, pełen niespodzianek zarówno dla głównej bohaterki, jak i jej rodzonego brata.
Eksperyment, w którym ludzie żyli od dawna powoli przechodzi do przeszłości, choć wymaga to jeszcze trochę walki i poświęcenia. 
Niestety uzyskanie odpowiedzi na niektóre pytania niekorzystnie wpłynie na niektórych bohaterów i ich relacje.  

Jak już wspomniałam wcześniej, przebrnięcie przez tę książkę było dla mnie wyzwaniem. Główna bohaterka przeszła metamorfozę, choć do końca chciała być wybawicielką, nie licząc się z ceną, jaką przyjdzie jej za to zapłacić. Niestety tym razem mi to nie imponowało, a jedynie drażniło. Wiem, że to zabieg celowy, w innym wypadku zakończenie byłoby bardziej przewidywalne, ale wciąż...
Jeśli mam być szczera w swojej opinii to była to najgorsza część z całej trylogii i zdecydowanie można zakończyć swoją przygodę czytelniczą na Zbuntowanej, co by nie niszczyć sobie dobrego wrażenia. 
Wiem, że na rynku jest też książka napisana z perspektywy Tobiasa, ale zdecydowanie zniechęciłam się do czytania czegokolwiek w tym temacie. 

Historia Niezgodnej miała szansę być bardzo dobrą, jednak pozostanie tylko "w porządku". Im dłużej trwa ta historia, tym więcej znajdzie się schematycznych sytuacji i kreacji. Bohaterowie dostają niezłą szkołę życia, a mimo to nie wyciągają wniosków, pozostają niezmienni. 
Zakończenie jest w pewnym stopniu zaskakujące i przyznam, że uroniłam łzę nad ostatnim rozdziałem, ale niestety jednocześnie mnie ono rozczarowało. Autorka nie chciała by było ono przesadnie schematyczne, ale w pewien sposób pozostawia historię "zmarnowaną". Przez trzy tomy kibicujemy głównej bohaterce, a ona i tak popełnia ten sam głupi błąd.

Jeśli miałabym komuś polecić książki z serii Niezgodna, to zdecydowanie młodszemu czytelnikowi (12-20 lat). Myślę, że wtedy będzie to emocjonująca przygoda. Starszy czytelnik będzie albo zawiedziony, albo znudzony. 

6/10