środa, 17 lutego 2016

Prawiek i inne czasy...

Dzień dobry!
Jak Wam mija czas? Ja jakimś cudem dotrwałam do swoich tygodniowych ferii, pokonując bezlitosną sesję. To też skutkuje skończoną lekturą...
Dziś o moim pierwszym spotkaniu z panią Olgą Tokarczuk. Moją nową ulubioną autorką.


Olga Tokarczuk | Prawiek i inne czasy | Wydawnictwo Literackie | 300 stron

Prawiek to bardzo osobliwa miejscowość pod Kielcami. Osobliwa z kilku powodów. Po pierwsze jej granic strzegą Archaniołowie Rafał, Gabriel, Michał i Uriel. Jak możemy przeczytać w pierwszych słowach, leży w środku wszechświata. Każdy mieszkaniec Prawieku ma swój czas.
Choć opowieść skupia się głównie na rodzinie Niebieskich i Boskich, znajdą się momenty i dla samego Boga. 
Ta mała wioska ma w sobie coś magicznego, coś tajemniczego.  Świat realny przenika się i miesza z fantazją. Granica Prawieku wydaje się granicą wszystkiego. W niedalekich Jeszkotlach znajdziemy niezwykły obraz, w lesie spotkamy Złego Człowieka, który jednak nie przeszkadza żyć tam Kłosce. Jak w każdym miejscu na ziemi żyją tu biedni i bogatsi, ci, którym się wiedzie i nieszczęśnicy, z których życie nieustannie drwi. Czas płynie sobie tylko znanym rytmem, ale każdy ma w nim swoje miejsce. Prawieku nie omija historia, wręcz przeciwnie - odciśnie na nim swoje piętno. Ale tak, jak wszędzie i tu życie będzie toczyć się dalej...

Prawiek i inne czasy to bardzo interesująca książka. Tak inna od wszystkiego, co do tej pory czytałam, a jednocześnie tak bardzo prosta w odbiorze. Czyta się ją z lekkością, bo tak naprawdę opowiada o życiu w małej wiosce, zwykłych prostych ludziach i tym, że czas jest nieubłagany. W tym wszystkim jednak znajdzie się nutka magii. Każdy, ale to każdy fragment tej książki jest wart przeczytania. Przywiązałam się do bohaterów i wraz z nimi przeżyłam ich życia - tak zwyczajne, a przy tym tak interesujące.
Dla mnie ta książka jest idealna pod każdym względem. Trudno mi dopatrzeć się czegoś, co bym zmieniła. Zaintrygowała mnie od samego początku i było mi przykro ją kończyć. 
To lektura z tych, którą każdy powinien znać. W swej prostocie ma przekaz i prawdziwość. Dla mnie doskonała i pewnie mogłabym wychwalać ją jeszcze w wielu zdaniach, ale powiem tylko jedno. Przeczytajcie ją!
W moim czytelniczym sercu, ma już specjalne miejsce i z chęcią do niej powrócę za jakiś czas...
Chętnie też poznam inne książki pani Olgi. Mam nadzieję, że je również pokocham...

10/10 (pierwszy raz!)


piątek, 5 lutego 2016

Zmierzch...

Dzień dobry!
Sesja wciąż trwa, dlatego mam naprawdę głupie pomysły (coś w stylu: dawno nie szorowałam wszystkich podłóg szczoteczką do zębów, to jest najlepsza pora). Jak zapewne wie każdy, kto jest studentem, w czasie, kiedy powinno się przyswajać wiedzę, milion innych zajęć jest ciekawszych. 
U mnie różnie to bywa, ale wśród głupich pomysłów znalazło się odświeżenie sobie Zmierzchu.
Najpierw pokusiłam się na film, ale jego poziom jest tak żenujący, że zrezygnowałam w połowie. Postanowiłam natomiast ponownie przeczytać książkę.
Ostatni raz czytałam ją chyba w gimnazjum. Moje odczucia były wtedy zgoła różne od obecnych. 
Na koniec tego długiego wstępu dodam jeszcze, że biję się z myślami czy kupić "nową" wersje Zmierzchu, czy też sobie darować. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła...



Stephenie Meyer | Zmierzch (tom I) | Wydawnictwo Dolnośląskie | 416 stron

   Bella Swan przeprowadza się do Forks, żeby spędzić ze swoim ojcem więcej czasu i pozwolić mamie na szczęście w nowym małżeństwie. Nie jest zbyt pozytywnie nastawiona do tego miejsca, ponieważ przez większą część roku pogoda jest tu depresyjna. Deszcz i mgły są na porządku dziennym, a do tej pory dziewczyna mieszkała w słonecznym Phoenix.
Mimo niezbyt pozytywnego nastawienia do tej małej mieściny, główna bohaterka zdaje się powoli odnajdywać w nowej sytuacji. Ponadto jej zainteresowanie wzbudza rodzina Cullenów. Tajemnicze, piękne rodzeństwo. Kim są i dlaczego nie szukają kontaktu z innymi? Dlaczego Edward tak dziwnie reaguje na Belle? I wreszcie czy poznanie prawdy jest możliwe, a ponad wszystko bezpieczne?

 Muszę przyznać, że całkiem miło było wrócić do znanej mi historii. Ta opowieść to typowy "rozluźniacz". Przy pierwszym kontakcie z tą książką na pewno czuje się pewne napięcie, ale kiedy zna się już to wszystko, staje się ona przyjemną lekturą.
Co prawda nie wzbudza ona już takiego zachwytu, jak dziesięć lat temu, ale nie jest to najgorszy romans dla nastolatek, jaki znam.
Bella - główna bohaterka jest bezpłciowa. Zero charakteru, brak typowo nastoletnich zachowań, bezgraniczne uwielbienie dla Edwarda. 
Edward też nie powala osobowością, chociaż ma to swój urok. Tajemniczy, piękny, niebezpieczny, a jednocześnie opiekuńczy.

Język powieści do górnolotnych nie należy, a przy niektórych dialogach, albo opisach scen nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać. Bywały śmieszniejsze momenty, znalazłoby się też coś dobrego, ale w większości książka pisana jest prostym językiem. Idealnym dla nastoletnich czytelników.
Jest coś w tej książce, co doceniam. To nie tajemnica, że skierowana jest do nastoletnich czytelników, ale nie ma w niej erotycznych wątków. Mamy tutaj miłość nastolatki i wampira, ale jest ona przedstawiona w nieco niewinny sposób. 
W swoim życiu przeczytałam kilka młodzieżówek i wszędzie, na porządku dziennym staje się to, że szesnastoletnie bohaterki prędzej czy później lądują ze swoimi miłościami w łóżku. Mało tego, sceny te są naprawdę dokładnie opisane. Trochę to moim zdanie nie do końca w porządku. Zostawmy coś nastoletniej wyobraźni. Tutaj nie spotkamy się z czymś takim.

Wracając jednak do tematu, Zmierzch jest mimo wszystko miłą lekturą. Niezbyt skomplikowaną, niezbyt wyszukaną, ale nie najgorszą w swoim gatunku.
Gdybym miała córkę w wieku szesnastu lat, spokojnie poleciłabym jej tę historię. 
Starszy czytelnik może odebrać ją jako zbyt infantylną, ale nadal przyjemną.
Ja z przyjemnością do niej wróciłam. Szybko się ją czytało. Wciąż uważam ją za lepszą od filmowego odpowiednika i mimo wszystko lepszą od serii Pamiętniki Wampirów. Stephenie Meyer może i nie jest mistrzynią w swojej dziedzinie, ale wciąż lepiej jej to wychodzi niż pani L.J. Smith...

Lektura dobra na rozluźniający wieczór. 

6/10