wtorek, 22 września 2015

Kochając pana Danielsa...

Hej Kochani! 
Witam Was po długiej przerwie. Przepraszam za to milczenie, ale w życiu zdarzają się różne niespodziewane rzeczy, które odwracają wszystko do góry nogami. Tak właśnie działo się u mnie, nie miałam czasu na czytanie, dlatego też nic się tu nie działo.
Dzisiaj o książce, którą poleciła mi koleżanka. 



Brittainy C. Cherry | Kochając pana Danielsa | Wydawnictwo Filia | 432 strony

Ashlyn jest w żałobie. Właśnie straciła siostrę bliźniaczkę, czuje się odepchnięta przez matkę i zmuszona do przeprowadzki. Ma zamieszkać u ojca, którego nienawidzi. Czy może być jeszcze gorzej?
Jej życie może zmienić jeden moment, jedno spotkanie. Podobno na każdego z nas czeka gdzieś bratnia dusza. Wydaje się, że Ashlyn właśnie na kogoś takiego trafiła. Ale życie lubi płatać figle i nigdy nie możemy być pewni, że będzie łatwo...

Szczerze mówiąc, po tytule spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Wyobrażałam sobie jakąś skrytą miłość nastolatki do nauczyciela, ale nie powiem, żeby książka mnie rozczarowała.
Przede wszystkim jestem bezgranicznie zakochana w jednym z głównych bohaterów - panie Danielsie, choć waham się też pomiędzy nim a przyszywanym bratem Ashlyn - Ryanem. Obaj byli świetni. Dowcipni, romantyczni, przystojni, wrażliwi... Ideały.
Ponadto uwielbiam relację jaka łączy głównych bohaterów. Nie wiem czy w rzeczywistości zdarzają się takie, ale jeśli tak, chciałabym kiedyś czegoś takiego doświadczyć.
Za ogromny plus książki (oprócz samej fabuły) uważam te cytaty z piosenek Misji Romea - zespołu, w którym pogrywa tytułowy pan Daniels. Zauroczyły mnie cytowane przez bohaterów dzieła Szekspira, a także ich uwielbienie względem tego człowieka. Aż sama mam ochotę znać te utwory w takim stopniu, w jakim znali je główni bohaterowie.

Przez pierwsze strony książki prawie nieustannie płakałam. Dlatego, że oprócz tej wspaniałej historii miłości mamy też przeżywanie straty naprawdę bliskich osób. Ciężko to zrozumieć dopóki samemu się czegoś takiego nie doświadczy. 
Właśnie to cierpienie, jakie przeżywają bohaterowie jest czymś bardzo wartościowym w tej książce. Sprawia, że przestaje to być banalna historia o zakazanej miłości. 
Rozpaczałam razem z główną bohaterką, bo jej zmarli stali się moimi zmarłymi. Sposób w jaki autorka przedstawia tu relacje międzyludzkie mnie zauroczył. Pozwolił na chwilę wejść w rolę Ashlyn i żyć jej życiem, troskami, problemami i marzeniami.

Podsumowując - nie wrzuciłabym tej historii do jednego worka z pozycjami New Adult. Dla mnie ta historia niesie ze sobą coś więcej i dlatego uważam, że warto poznać historię napisaną przez Brittainy C. Cherry.
Polecam!

8/10