niedziela, 26 października 2025

Siedem razy lato - Paige Toon


 

Liv marzy o tym, żeby zarabiać na życie rzeźbieniem. Pracując w glinie, czuje, że jest we właściwym miejscu. Finn pojawił się w Kornwalii po długiej nieobecności związanej z jego traumatycznymi przeżyciami z przeszłości. Kiedy bohaterowie trafiają na siebie, wydaje się, że są pokrewnymi duszami. Niestety nie czeka ich długa i szczęśliwa przyszłość. Każde z nich ma swoje powody, by zostać tu, gdzie są - ona w Kornwalii, on w Los Angeles. W związku z tym, że połączyło ich coś, co wydaje się wyjątkowe, obiecują sobie, że za rok znowu spędzą ze sobą czas, jeśli tylko w ich życiach nie pojawi się nikt inny.

Początkowo nie mogłam się wgryźć w fabułę. Pierwsze rozdziały wydawały mi się nieco monotonne, ale postanowiłam sobie, że nie odłożę tej książki, choćby nie wiem co.

Liv i Finn trafiają na siebie dość przypadkiem, chociaż nie są sobie zupełnie obcy. W małej miejscowości, w której dorastali, wiele się nie ukryje, więc każde z nich zna szczątki przeszłości tego drugiego. Wydają się dogadywać naprawdę świetnie. Na przeszkodzie do wspólnej wspaniałej przyszłości staje jedno tragiczne wydarzenie, które odciska na nich piętno i zmienia plany - szczególnie Liv.

Każde z nich prowadzi teraz życia gdzie indziej - on w Los Angeles, ona w małej miejscowości St. Ives, na wybrzeżu Kornwalii. Żadne z nich nie widzi możliwości przeniesienia się gdzie indziej, więc ich "związek" zamyka się w krótkim wspólnym czasie spędzanym co roku, w sierpniu, w okolicy rocznicy tragicznego zdarzenia.

Czy można jednak tak żyć? Czy prawdziwa miłość to nie taka, dla której jesteśmy poświęcić wszystko?

Bohaterowie nie chcą doświadczyć tego poświęcenia. Każde z nich zdaje się być przekonane, że to sytuacja bez wyjścia, bez dobrego rozwiązania.

Kiedy w życiu Liv pojawia się Tom, dociera do niej, że zasługuje na bycie kochaną i sama potrafi pokochać kogoś równie mocno. Mężczyzna jest tajemniczy, z czasem jednak powoli odsłania swoje sekrety, stawia bowiem Liv i relację z nią na pierwszym miejscu, starając się dostosować swoje życie pod budzące się między nimi uczucie.

Autorka przeplata teraźniejszość z przeszłością, powoli poznając nas z historią, która powoli doprowadza do najnowszych wydarzeń. Postępowanie bohaterów często mnie zastanawiało - szczególnie stawianie sobie zakazu kontaktu, łamanie tego i nade wszystko, udawanie, że nie łączy ich nic poważnego.

Pojawienie się Toma było tu w historii czymś łagodzącym napięcie, powiewem stabilności w życiu głównej bohaterki, nawet pomimo jego skrycia.

Wysnuwałam wiele teorii na temat pojawienia się Toma w życiu Liv. Żadna nie okazała się prawdziwa. Mimo wszystko, ta część książki była jej najprzyjemniejszą częścią.

A kiedy już wydaje nam się, że nic w tej historii nie może nas zaskoczyć, pojawia się epilog.

Ta końcówka mnie zniszczyła. W jednej sekundzie słuchałam spokojnie opowieści, a w drugiej stałam zszokowana i zalewałam się łzami nad tym, co się wydarzyło. Przez to jest mi bardzo ciężko ocenić tę książkę. Całość uważam za bardzo udaną, pokazującą czytelnikowi, jak przywiązanie do osoby, relacji może nas niszczyć wewnętrznie, pomimo jej nieobecności w naszym życiu. Autorka daje nam też do zrozumienia, że możemy spotkać miłość naszego życia, ale w złym czasie i to spowoduje, że przeciwności losu zwyciężą nad relacją. Ostatecznie inna osoba może nas uleczyć, pomóc uporać się z cierpieniem i ślepym przywiazaniem. Pozwoli nam zasmakować życia i relacji, jakiej się nie spodziewaliśmy, nie bez przeciwności, wciąż dobrej i kojącej.  

Nadal mam łzy w oczach na wspomnienie końcówki tej historii. Jest to słodko-gorzkie zakończenie, które pewnie będzie do mnie wracać jeszcze przez jakiś czas.

Ale to najlepsza ocena dla tej książki.

Moja ocena:

8/10

Polecam. Przygotujcie sobie chusteczki! 

poniedziałek, 20 października 2025

Empireum - Rebecca Yarros

 





    Violet Sorrengail jest córką generały i skryby. Jej los został zaplanowany dawno temu - przywdzieje kremową szatę i zostanie najlepszą skrybką, jaką miała Navarra. Nie mogłaby przeżyć większego szoku niż wtedy, gdy dowiaduje się, że matka ma wobec niej inne plany i nakazuje Violet dołączyć do kwadrantu jeźdźców i zostać jeźdźczynią smoków.
Wszystko z pewnością byłoby łatwiejsze, gdyby dziewczyna mogła się do tego przygotować. Postawiona przed decyzją swojej matki, nie ma innego wyjścia niż nie zginąć i nie dać się zabić. Sytuację utrudnia obecność w kwadrancie jeźdźców Xadena Riorsona - syna zdrajcy, który ma mnóstwo powodów do nienawiści w stosunku do Sorrengailów.

Pierwszy tom zainteresował mnie w zasadzie już od pierwszych zdań. Historia powoli odsłania przed czytelnikiem zawiłości świata smoków i ich jeźdźców, sposobu wzajemnego przywiązania, okoliczności, w jakich do tego dochodzi i tego konsekwencji.
Violet przypomina mi nieco bohaterkę innej serii - Niezgodnej Tris Prior. Obie trafiają do brutalnego świata, gdzie liczy się siła, zwinność i umiejętność walki. Obie są do  tego bardziej niż nieprzygotowane, a mimo to, przetrwają.
Violet przechodzi trudną i bolesną ścieżkę, niejednokrotnie zawodząc się na tych, którym ufała i zyskując wsparcie z najmniej oczekiwanego źródła.
Nie chcę zbyt zdradzać fabuły, ale wszystko staje się jeszcze bardziej skomplikowane, kiedy paruje się ze smokiem, związanym ze smokiem innego jeźdźcy.

Pierwszy tom uważam za naprawdę udany. Cały czas trzyma czytelnika w pewnej niepewności, a końcówka jest zaskakująca i, niestety, łamiąca serce. Zdarza mi się płakać przy historiach i tutaj nie da się być wobec tego obojętnym.

Drugi tom wprowadza nas w nieco inne realia. Nie ma tutaj nudy, nie powtarzają się sytuacje z pierwszego tomu. Pojawiają się nowe komplikacje, nowe okoliczności i nowe próby, którym musi podołać główna bohaterka. Violet jest zdruzgotana wydarzeniami końcówki pierwszego roku oraz tym, że nie może o tym opowiedzieć swoim przyjaciołom. Z dnia na dzień coraz bardziej dusi się swoją sytuacją, a nowi "wykładowcy" nie ułatwiają sytuacji. 
Żelazny płomień wciągnął mnie równie mocno, co pierwszy tom. Nowe realia głównych bohaterów sprawiały, że czytelnik nie czuł się znużony historią. Wciąż chciało się czytać dalej, dowiedzieć, jak to się potoczy...

I wreszcie Onyx storm - tom, który mnie rozczarował. Dzieje się w nim naprawdę dużo i powinno to działac na korzyść tej opowieści, ale jest zupełnie odwrotnie. Łatwo zgubić się w całej opowieści i faktach, ilość nowych miejsc i postaci wydaje się przytłaczająca. Ciężko się to czytało, pomimo wyjaśnienia niektórych wątków z poprzednich tomów.
Końcówka zupełnie mnie zmiażdżyła i pozostawiła z większą ilością pytań niż odpowiedzi. Czekam oczywiście na kolejną część, której data pojawienia się jest niesprecyzowana. To jest chyba najbardziej dobijające.

Całość, póki co, oceniam bardzo pozytywnie. Czytałam wiele negatywnych komentarzy, że autorka nie przedstawia nam wystarczająco świata smoków - nie zgadzam się z tym.
Rebecca Yarros powoli odsłania przed czytelnikiem meandry świata smoków, skrybów i jeźdźców.
Znajdzie się kilka absurdów, nie chcę ich tu przytaczać, bo równie wiele znajduję w innych topowych seriach. Jest to chyba nieuniknione. Nie wiem czy da się stworzyć doskonałe uniwersum, w którym rozgrywa się  fabuła. Starałam się nie skupiać na tych "absurdach" w opowieści i chłonęłam historię, którą wymyśliła Yarros.
Moja ocena tej serii:

7,5/10
Uważam ją za całkiem dobrą i ciekawą. Czekam na kolejny tom, umilając sobie czas innymi lekturami.

niedziela, 19 października 2025

Dwór mgieł i furii - Sarah J. Maas


    Feyre zapłaciła najwyższą cenę, żeby uratować ukochanego, ale również pozostałych książąt. W zamian za to, zyskała nieśmiertelność.
Wydawać by się mogło, że już nic nie stoi na przeszkodzie dla miłości i spokoju. Niestety koszmarne przeżycia pozostawiły trwały ślad na psychice bohaterki. Być może nigdy nie zazna spokoju ducha. Może całe  to poświęcenie było błędem... W dodatku wiąże ją układ z najbardziej znienawidzonym przez Tamlina księciem - Rhysandem. Feyre jest zobowiązana pojawić się na Dworze Nocy na wezwanie księcia. Czy może być coś gorszego? I czy miłość może być jednocześnie jak złota klatka?

Drugi tom serii rozpoczyna się właściwie zaraz po wydarzeniach spod góry. Feyre próbuje sobie poradzić z traumą, jaka jej pozostała po przejściach wszystkich wyzwań Amaranthy. Choć jest daleko od podziemnego więzienia i znajduje się na Dworze Wiosny, który przecież tak kocha, czuje się jakby coś tu nie pasowało.
Ona nie jest już tą samą osobą, również Tamlin i Lucien przeszli jakąś przemianę. Nagle bohaterka zaczyna zauważać skazy na "idealnym" obliczu ukochanego. Choć jest otoczona ludźmi, czuje się tak samotna, jak nigdy. Szykuje się do ślubu, a jedyne co czuje, to strach i przygnębienie.
W kluczowym momencie, przypomina o sobie Książe Dworu Nocy - Rhysand. Chociaż wydaje się, jak zwykle, wszystko psuć, może to wszystko ma drugie dno?
No cóż... Wszyscy fani tej serii wiedzą, jaką rolę odgrywa Rhysand, jakie okoliczności wychodzą na jaw w tym tomie.
Nie zabrakło tu chwil, kiedy czytelnik może się wzruszyć - kiedy wszystko, co działo się wcześniej, układa się nagle w całość. Tym razem autorka niejeden raz wprawia nas w osłupienie. 
Wydaje się Wam, że już wszystko wiecie i historia jest prosta? Nic bardziej mylnego.

Drugi tom, na ten moment, zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu niż pierwszy. Bardzo szybko go przeczytałam. Nie miewałam tu chwil znużenia, jak w przypadku pierwszego tomu, który kontynuowałam tylko dlatego, że było nad nim tyle zachwytów. Tutaj historia była naprawdę dynamiczna i co chwilę coś zaskakiwało.
Coś, czego nie napisałam przy mojej opinii na temat pierwszego tomu, to - jedna z rzeczy, którą uważam za atut tej serii, to język. Autorka pisze całość bardzo dość wyszukanym słownictwem. Nie uświadczymy tu młodzieżowego stylu pisania, całość ma sprawiać wrażenie "wykwintnego", stylizuje tekst na styl wysoki.

Moja ocena tego tomu:

8/10

Bardzo polecam.
Czytam właśnie trzeci tom, po dłuższej przerwie. Zaczęłam go zaraz po ukończeniu drugiej części, ale pewne postaci mnie dobijały i musiałam zrobić sobie przerwę.
Teraz jednak wróciłam do Dworu skrzydeł i zguby i mam nadzieję skończyć go na dniach.
Do następnego! 




 

czwartek, 16 października 2025

Dwór cierni i róż - Sarah J. Maas

 


    Feyre jest dziewiętnastolatką, która robi wszystko, żeby jej siostry i ojciec nie umarli z głodu. To powód, przez który pewnego dnia poluje na wilka. Tylko że wilk to tak naprawdę fae, a za zabicie fae wysokiego rodu czeka sroga kara.

Do jej rodzinnego domu wpada bestia, która zabiera Feyre ze sobą, aby ta była "więźniem" za murem oddzielającym świat ludzi od świata Phrytian.

Tamlin jest współczesną wersją bestii z baśni. Książe Dworu Wiosny zamienia się w bestię, ale jest jednocześnie łagodny i dobry dla swojej więźniarki.

Może dla głównej bohaterki cała ta sytuacja nie okaże się tragiczną w skutkach?


    Zdecydowałam się sięgnąć po pierwszą część serii dwory, ponieważ zakończyłam czytanie cyklu Empireum i nie byłam gotowa na pożegnanie się ze światem fantasy. Co prawda nie miały się tu pojawić smoki, ale zapowiedź historii była bardzo obiecująca.

Początek tego tomu był dla mnie trudny do przebrnięcia. Droga Feyre do Dworu Wiosny i pierwsze chwile na nim były po prostu nużące. Na szczęście kolejne wydarzenia powoli wciągały mnie w historię bardziej skomplikowaną niż by się mogło początkowo wydawać. Każdy kolejny rozdział odsłaniał tajemnice i zawiłości albo nawet jeszcze bardziej wszystko gmatwał. Jednocześnie rozwijała się relacja pomiędzy Feyre'ą, a Tamlinem i Lucienem.

Muszę przyznać, że w końcu i mnie ta historia wciągnęła bez reszty. Końcowe rozdziały okazały się być bardziej emocjonujące niż przypuszczałam. Oczywiście musiałam sięgnąć po kolejny tom. Zbyt wiele elementów fabuły pozostało otwartych.

Myślę, że każdy fan fantastyki znajdzie tu coś dla siebie. Mamy tu różne przedziwne i tajemnicze stworzenia. Krainę podzieloną między wielu książąt, świat ludzi, który jest niejako od tego odcięty oraz tajemnicze zagrożenie. Nie obędzie się również od wątków miłosnych, które wydają się proste, ale okażą się bardzo zagmatwane.

Moja ocena tej książki:

7/10

Następny post poświęcę drugiemu tomowi.

Polecam 


poniedziałek, 19 maja 2025

"Stuck with you" Agata Polte

 



Camille jest zakręconą studentką, która pracuje na pół etatu w kawiarni i stara się ogarnąć dorosłe życie. Pasjonuje ją dziennikarstwo, do którego miłość zaszczepiła w niej ukochana ciocia. Przy tym wszystkim jest żywiołowa i spontaniczna, ale jakimś cudem wciąż przytrafiają się jej pokręcone i pechowe sytuacje. Nie inaczej jest, kiedy do mieszkania na przeciwko wprowadza się pewien młody mężczyzna. Już przy jednym z pierwszych spotkań Camille niefortunnie oblewa go kawą, a potem wspólnie utykają w windzie. Dziewczyna jest przekonana, że sąsiad jej nienawidzi, co wydaje się potwierdzać przy każdej możliwej okazji.

Szereg różnych zdarzeń prowadzi tę dwójkę na ścieżkę współpracy. To natomiast może całkowicie zmienić obraz całej ich znajomości.

Agata Polte stworzyła historię, która jest bardzo odprężająca i niejednokrotnie zabawna. Bohaterowie - szczególnie główna bohaterka - to postaci, z którymi można by się zaprzyjaźnić w realnym życiu. Nie ma tu dramatycznych zwrotów akcji, ale przyjemnie prowadzoną opowieść, która wywołuje przyjemne uczucia. To zdecydowanie comfort story, z bohaterem męskim, który jest chodzącą zieloną flagą. Jest to swego rodzaju inność wśród popularnych obecnie powieści romantycznych czy romantasy, gdzie mężczyźni są zawsze w jakiś sposób toksyczni (szczególnie na początku).

Przeczytałam tę książkę w jeden dzień. W zasadzie zarwałam dla niej nockę, chcąc dotrwać do końca i przekonać się, jakie zakończenie przygotowała dla nas autorka. Uważam to za najlepszą reklamę dla tej historii.

Chętnie sięgnę po inne pozycje książkowe autorki, ponieważ spędziłam z jej historią miło czas, odprężając się w świecie Camille i Tannera.

Polecam wielbicielkom lekkich historii oraz wszystkim szukającym relaksu bez zbędnego dramatyzmu.

sobota, 10 maja 2025

"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk



Gosława właśnie kończy studia medyczne w Polsce, a w związku z tym czeka ją teraz staż. Niestety nie będzie go mogła odbyć w szpitalu. Każdy przyszły lekarz musi przejść obowiązkowe szkolenie u wiejskiej Szeptuchy. To do tych kobiet najpierw trafiają chorzy, zanim zostaną skierowani do lekarzy. One leczą swoimi, naturalnymi sposobami.

Gosia nie jest w żadnym stopniu zadowolona, że musi wybrać się do wsi Bieliny, do szeptuchy Jarogniewy. Nigdy nie chciała być wiejską mądrą babą, a wieś kojarzy jej się z kleszczami i chorobami czyhającymi na każdym kroku. Nie ma jednak innego wyboru niż podporządkować się zasadom. W taki oto sposób nawiązuje znajomość z Jagą, Mieszkiem i Mszczujem. Nagle zdaje sobie sprawę, że słowiańscy bogowie, w których wiara jest wciąż żywa we współczesnym świecie, są bardziej realni niż przypuszczała. Znani jej dotąd ludzie mogą nie okazać się tym, za kogo się podawali. Jej życie odwróci się do góry nogami, a jej nie pozostanie nic innego niż dać się porwać nurtowi zdarzeń i próbować odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Katarzyna Berenika Miszczuk kreuje świat, w którym Mieszko I nie przyjął chrztu, w związku z czym ludzie nadal wierzą w słowiańskich bogów. Po świecie chodzą rusałki, południce, płanetnicy. Bogowie prowadzą między sobą rozgrywki, w których ludzie są tylko pionkami. A w tym wszystkim mamy niczego nie świadomą Gosię, która staje się nagle kluczową postacią. Od niej będzie wiele zależało czy tego chce, czy nie.

Seria Kwiat paproci, której Szeptucha jest pierwszym tomem, wciągnął mnie bez reszty. Autorka powoli wprowadza nas w świat wiejskich wierzeń i zwyczajów oraz w świat wiary w słowiańskich bogów, o których mało kto z nas wie. Nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele dzisiejszych zwyczajów wywodzi się z czasów pogańskich.
Gosia - główna bohaterka, jest przesympatyczną i zabawną dziewczyną, w której każda czytelniczka znajdzie namiastkę siebie. 
Mieszko - nie tak sobie wyobrażamy legendarnego władcę, ale tu ta postać niejako ociepla ten wizerunek. Mieszka wpasowuje się w obecne standardy, choć pozostaje w nim wiele z dawnych lat i przeżyć.

Cała opowieść jest bardzo wciągająca. Zachęciła mnie do sięgnięcia po kolejne tomy.
Dzięki tej historii zainteresowałam się dawną wiarą słowiańską, dawnymi bogami i związanymi z nimi przekonaniami.

Historia jest lekka w odbiorze, jednocześnie bardzo ciekawie poprowadzona. Nie pozwala się ani chwilę nudzić.

Bardzo polecam Szeptuchę oraz całą serię Kwiat paproci.