Feyre zapłaciła najwyższą cenę, żeby uratować ukochanego, ale również pozostałych książąt. W zamian za to, zyskała nieśmiertelność.
Wydawać by się mogło, że już nic nie stoi na przeszkodzie dla miłości i spokoju. Niestety koszmarne przeżycia pozostawiły trwały ślad na psychice bohaterki. Być może nigdy nie zazna spokoju ducha. Może całe to poświęcenie było błędem... W dodatku wiąże ją układ z najbardziej znienawidzonym przez Tamlina księciem - Rhysandem. Feyre jest zobowiązana pojawić się na Dworze Nocy na wezwanie księcia. Czy może być coś gorszego? I czy miłość może być jednocześnie jak złota klatka?
Drugi tom serii rozpoczyna się właściwie zaraz po wydarzeniach spod góry. Feyre próbuje sobie poradzić z traumą, jaka jej pozostała po przejściach wszystkich wyzwań Amaranthy. Choć jest daleko od podziemnego więzienia i znajduje się na Dworze Wiosny, który przecież tak kocha, czuje się jakby coś tu nie pasowało.
Ona nie jest już tą samą osobą, również Tamlin i Lucien przeszli jakąś przemianę. Nagle bohaterka zaczyna zauważać skazy na "idealnym" obliczu ukochanego. Choć jest otoczona ludźmi, czuje się tak samotna, jak nigdy. Szykuje się do ślubu, a jedyne co czuje, to strach i przygnębienie.
W kluczowym momencie, przypomina o sobie Książe Dworu Nocy - Rhysand. Chociaż wydaje się, jak zwykle, wszystko psuć, może to wszystko ma drugie dno?
No cóż... Wszyscy fani tej serii wiedzą, jaką rolę odgrywa Rhysand, jakie okoliczności wychodzą na jaw w tym tomie.
Nie zabrakło tu chwil, kiedy czytelnik może się wzruszyć - kiedy wszystko, co działo się wcześniej, układa się nagle w całość. Tym razem autorka niejeden raz wprawia nas w osłupienie.
Wydaje się Wam, że już wszystko wiecie i historia jest prosta? Nic bardziej mylnego.
Drugi tom, na ten moment, zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu niż pierwszy. Bardzo szybko go przeczytałam. Nie miewałam tu chwil znużenia, jak w przypadku pierwszego tomu, który kontynuowałam tylko dlatego, że było nad nim tyle zachwytów. Tutaj historia była naprawdę dynamiczna i co chwilę coś zaskakiwało.
Coś, czego nie napisałam przy mojej opinii na temat pierwszego tomu, to - jedna z rzeczy, którą uważam za atut tej serii, to język. Autorka pisze całość bardzo dość wyszukanym słownictwem. Nie uświadczymy tu młodzieżowego stylu pisania, całość ma sprawiać wrażenie "wykwintnego", stylizuje tekst na styl wysoki.
Moja ocena tego tomu:
8/10
Bardzo polecam.
Czytam właśnie trzeci tom, po dłuższej przerwie. Zaczęłam go zaraz po ukończeniu drugiej części, ale pewne postaci mnie dobijały i musiałam zrobić sobie przerwę.
Teraz jednak wróciłam do Dworu skrzydeł i zguby i mam nadzieję skończyć go na dniach.
Do następnego!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz