Liv marzy o tym, żeby zarabiać na życie rzeźbieniem. Pracując w glinie, czuje, że jest we właściwym miejscu. Finn pojawił się w Kornwalii po długiej nieobecności związanej z jego traumatycznymi przeżyciami z przeszłości. Kiedy bohaterowie trafiają na siebie, wydaje się, że są pokrewnymi duszami. Niestety nie czeka ich długa i szczęśliwa przyszłość. Każde z nich ma swoje powody, by zostać tu, gdzie są - ona w Kornwalii, on w Los Angeles. W związku z tym, że połączyło ich coś, co wydaje się wyjątkowe, obiecują sobie, że za rok znowu spędzą ze sobą czas, jeśli tylko w ich życiach nie pojawi się nikt inny.
Początkowo nie mogłam się wgryźć w fabułę. Pierwsze rozdziały wydawały mi się nieco monotonne, ale postanowiłam sobie, że nie odłożę tej książki, choćby nie wiem co.
Liv i Finn trafiają na siebie dość przypadkiem, chociaż nie są sobie zupełnie obcy. W małej miejscowości, w której dorastali, wiele się nie ukryje, więc każde z nich zna szczątki przeszłości tego drugiego. Wydają się dogadywać naprawdę świetnie. Na przeszkodzie do wspólnej wspaniałej przyszłości staje jedno tragiczne wydarzenie, które odciska na nich piętno i zmienia plany - szczególnie Liv.
Każde z nich prowadzi teraz życia gdzie indziej - on w Los Angeles, ona w małej miejscowości St. Ives, na wybrzeżu Kornwalii. Żadne z nich nie widzi możliwości przeniesienia się gdzie indziej, więc ich "związek" zamyka się w krótkim wspólnym czasie spędzanym co roku, w sierpniu, w okolicy rocznicy tragicznego zdarzenia.
Czy można jednak tak żyć? Czy prawdziwa miłość to nie taka, dla której jesteśmy poświęcić wszystko?
Bohaterowie nie chcą doświadczyć tego poświęcenia. Każde z nich zdaje się być przekonane, że to sytuacja bez wyjścia, bez dobrego rozwiązania.
Kiedy w życiu Liv pojawia się Tom, dociera do niej, że zasługuje na bycie kochaną i sama potrafi pokochać kogoś równie mocno. Mężczyzna jest tajemniczy, z czasem jednak powoli odsłania swoje sekrety, stawia bowiem Liv i relację z nią na pierwszym miejscu, starając się dostosować swoje życie pod budzące się między nimi uczucie.
Autorka przeplata teraźniejszość z przeszłością, powoli poznając nas z historią, która powoli doprowadza do najnowszych wydarzeń. Postępowanie bohaterów często mnie zastanawiało - szczególnie stawianie sobie zakazu kontaktu, łamanie tego i nade wszystko, udawanie, że nie łączy ich nic poważnego.
Pojawienie się Toma było tu w historii czymś łagodzącym napięcie, powiewem stabilności w życiu głównej bohaterki, nawet pomimo jego skrycia.
Wysnuwałam wiele teorii na temat pojawienia się Toma w życiu Liv. Żadna nie okazała się prawdziwa. Mimo wszystko, ta część książki była jej najprzyjemniejszą częścią.
A kiedy już wydaje nam się, że nic w tej historii nie może nas zaskoczyć, pojawia się epilog.
Ta końcówka mnie zniszczyła. W jednej sekundzie słuchałam spokojnie opowieści, a w drugiej stałam zszokowana i zalewałam się łzami nad tym, co się wydarzyło. Przez to jest mi bardzo ciężko ocenić tę książkę. Całość uważam za bardzo udaną, pokazującą czytelnikowi, jak przywiązanie do osoby, relacji może nas niszczyć wewnętrznie, pomimo jej nieobecności w naszym życiu. Autorka daje nam też do zrozumienia, że możemy spotkać miłość naszego życia, ale w złym czasie i to spowoduje, że przeciwności losu zwyciężą nad relacją. Ostatecznie inna osoba może nas uleczyć, pomóc uporać się z cierpieniem i ślepym przywiazaniem. Pozwoli nam zasmakować życia i relacji, jakiej się nie spodziewaliśmy, nie bez przeciwności, wciąż dobrej i kojącej.
Nadal mam łzy w oczach na wspomnienie końcówki tej historii. Jest to słodko-gorzkie zakończenie, które pewnie będzie do mnie wracać jeszcze przez jakiś czas.
Ale to najlepsza ocena dla tej książki.
Moja ocena:
8/10
Polecam. Przygotujcie sobie chusteczki!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz