wtorek, 5 maja 2015

Ten jedyny...

Cześć Kochani!
Jak obiecałam, jestem z nową opinią.
Książka wpadła w moje ręce przypadkiem. Kiedyś czytałam jakąś powieść tej autorki i postanowiłam skorzystać z możliwości przeczytania kolejnej...



Emily Giffin | Ten jedyny | Wydawnictwo Otwarte | liczba stron: 480 | moja ocena: 5/10

  Shea  mieszka w Walker, jest maniaczką futbolu i w związku z tym całe jej życie kręci się wokół tego. Nawet spotyka się z byłym członkiem akademickiej drużyny futbolowej, a jej życiowym guru jest Trener Carr.

Życie dziewczyny nie jest usłane różami. Jej rodzice są po rozwodzie, a przy jej wychowaniu pomagali rodzice najlepszej przyjaciółki. Teraz Lucy ma swoją rodzinę - męża i córeczkę, a Shea wciąż prowadzi życie wolne od zobowiązań. Wszystko zmienia się, kiedy umiera żona Trenera i matka jej przyjaciółki... Czy Shea posłucha rad bliskich i ułoży sobie wreszcie życie?

Bohaterka wydaje mi się naprawdę sympatyczną osóbką, ale ma kilka mocno irytujących cech. Przykładem może być to ciągłe uwielbienie Trenera Carra. Ciągłe idealizowanie jego osoby wręcz mnie dziwiło. W końcu bohaterka nie jest nastolatką, a kobietą po trzydziestce (albo coś takiego), więc takie szczeniackie zagrywki zrozumiałabym, gdyby nie jej wiek.
Niektóre jej zachowania nie wskazywały, jakoby miała być dojrzałą kobietą i nieco mnie to denerwowało. Jej związki zaczynają się nagle i są bardzo burzliwe. Ale właściwie po co je ciągnie, skoro zdaje sobie sprawę z miłości do kogoś innego?
Sam jej "wybranek"... no cóż. Nie chcę spojlerować, ale dla mnie ta miłość jest mocno naciągana.

Po przeczytaniu tej książki złapał mnie kac i to wcale nie dlatego, że była taka dobra. Wręcz przeciwnie. Nie było tu dla mnie ani krzty zaskoczenia. Banał na banale i tyle.
Z tego co pamiętam, poprzednie książki pani Giffin bardziej mi się podobały. Ta jest dla mnie zwyczajna i na pewno do niej nie wrócę. 

Jeśli ktoś szuka lekkiej lektury, to może się na nią skusić, ale nie spodziewajcie się powalającej historii. To jedna ze słabszych książek, jakie czytałam. Raczej nie polecam.

*zdjęcie okładki pochodzi ze strony lubimyczytac.pl 



2 komentarze:

  1. Witaj. ;)
    Przyznam, że czytałam kiedyś inną pozycję tej autorki, która bardzo mi się podobała. Tego tytułu jeszcze nie czytałam i po twojej opinii sądzę, że póki co sobie go daruję. ;))
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Którą jej książkę czytałaś? u mnie to chyba było 100 dni po ślubie i pamiętam, że nawet mi się podobała, dlatego chętnie sięgnęłam po wyżej ocenianą. Niestety ta jakoś mi nie przypadła :)

      Usuń