wtorek, 23 grudnia 2014

Love, Rosie - film...

Cześć Kochani!
Jak przygotowania świąteczne? Mam nadzieję, że już prawie wszystko przygotowane i możecie myśleć o odpoczynku. U mnie powolutku kończymy najważniejsze rzeczy. Dzisiaj ubrałam choinkę i wreszcie czuję, że święta już tuż tuż.

Dziś raczej nietypowo, bo o filmie, na którym byłam w niedzielę. Jakiś czas temu pisałam Wam o książce (link do recenzji) i dzisiaj chciałam powiedzieć kilka słów o różnicach w ekranizacji w stosunku do książki.


Najpierw może o głównych bohaterach i ich odtwórcach. Nie miałam jakiejś szczególnej wizji Alexa i Rosie - tak się czasem u mnie zdarza, kiedy czytam książkę. W każdym razie, filmowi bohaterowie jak najbardziej przypadli mi do gustu. Lily Collins, która w ogóle nie przypadła mi do gustu jako Clary w Mieście kości, jako Rosie była idealna. Zarówno wizualnie, jak i z charakteru.
Sam Claflin jako Alex także sprawdził się niemal idealnie, choć momentami jego fryzura żyła własnym życiem.

Jeżeli chodzi o stosunek treści do ekranizacji to:
- odstępstwa od książki są bardzo duże; momentami miałam wrażenie, że jedyna łącząca z książką rzecz to imiona bohaterów; zmiany są zarówno w koligacjach rodzinnych, jak i w wydarzeniach.
- kolejność wydarzeń i ich przebieg niewiele ma wspólnego z tym co działo się w książce; zgadzają się niekiedy tylko ogólne zarysy;
- Ruby, najlepsza przyjaciółka Rosie jest zdecydowanie młodsza niż w książce;
- bohaterowie schodzą się zdecydowanie wcześniej;
- Alex nie ma dzieci, a przecież w książce miał ich aż dwoje;
Mogłabym jeszcze długo wymieniać, ale wtedy opowiedziałabym cały film.

Rzecz w tym, że mimo znajomości książki i tych wszystkich różnic, film oglądało się bardzo dobrze. Było nieco humoru i tragedii. Całość dość spójnie przedstawiona.
Dlatego polecam obejrzenie filmu i czytającym, i nie znającym treści. Film jest naprawdę w porządku.


Domyślam się, że przed świętami nie dam rady dodać recenzji, więc już teraz życzę Wam wszystkich radosnych, rodzinnych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia. Obyście znaleźli chwilę na refleksję nad najważniejszymi w tych dniach wydarzeniami i czas dla bliskich, z którymi na co dzień się nie spotykacie. Najlepszego!

* zdjęcie pochodzi ze strony lubimyczytac.pl

2 komentarze:

  1. Filmu nie oglądałam i nie obejrzę, dopóki nie przeczytam książki.
    Szczęśliwego Nowego Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobre podejście. Zepsułoby to całą radość z czytania :) Wzajemnie Szczęśliwego... Pozdrawiam :*

      Usuń