poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Czerwona królowa...

Hej Kochani!
Tym razem wróciłam szybciej niż ostatnio, ale niespodziewanie wciągnęła mnie jedna książka.
Jak w tytule, dzisiaj o Czerwonej królowej.


Victoria Aveyard | Czerwona królowa | Wydawnictwo Moon Drive | liczba stron: 488 | moja ocena 7/10

     Mare Barrow jest z urodzenia Czerwoną, co z miejsca skazuje ją na życie w skrajnym ubóstwie i brak perspektyw na lepszą przyszłość. Żeby pomóc swojej rodzinie jakoś przeżyć - kradnie. Nie jest specjalnie w czymś uzdolniona, jak choćby jej młodsza siostra, nie może w związku z tym znaleźć dobrze płatnej pracy. Grozi jej pobór do wojska. A to niewiele różni się z karą śmierci.
Wojna z Lakelandczykami ciągnie się od lat i nikt nie jest na wygranej pozycji. Wysyłanie bezużytecznych Czerwonych jest dla Srebrnych sposobem na pozbycie się buntowników.

Srebrni są lepsi. Posiadają różnego rodzaju zdolności - potrafią panować nad ogniem, roślinnością, żywiołami. Czerwoni jednak nie chcą żyć w cieniu tych lepszych. Postanawiają podjąć walkę.

Życie Mare niespodziewanie zmienia się pewnego wieczoru, kiedy rozgoryczona swoją postawą wobec świata i rodziny, wypłakuje się obcemu chłopakowi. To stawia jej życie do góry nogami i wplątuje w świat pełen intryg, kłamstw i nienawiści. Tutaj nie ma miłości, są tylko interesy i korzyści płynące ze znajomości.

Kiedy zaczęłam czytać Czerwoną królową, spodziewałam się drugiej Selekcji z Rywalek Kiery Cass. Już nawet wstępnie zarysowałam sobie fabułę i powiązania między bohaterami, ale z każdą kolejną stroną zmieniałam zdanie.
To co początkowo wydawało mi się kolejnym tanim romansem z trójkątem miłosnym w roli głównej, całkowicie mnie zaskoczyło. Kolejne intrygi zmuszały mnie do zastanowienia się nad bohaterami i ich zamiarami. 
Umówmy się, nie jest to wybitna pozycja literacka i pewne echa z historii, o której wcześniej wspomniałam pojawiają się nieuchronnie. Intrygi zmuszają do nabrania dystansu do pewnych bohaterów i zastanowienia się nad ich intencjami. 
Przyznam, że końcówka skutecznie trzymała mnie w napięciu, ale czegoś mi tu brakuje. Bardzo chciałabym rozwinięcia niektórych wątków i moim zdaniem historia dużo by zyskała, gdyby autorka pokusiła się chociaż o dwa tomy. Mogłaby wtedy spokojnie rozwinąć to, co tu tylko zahaczyła.

Początkowo podchodziłam do tej pozycji nieco sceptycznie. Ostatecznie moja ocena jest dość wysoka, głównie za sprawą pewnego rodzaju zaskoczenia, jakie przeżyłam w związku z całością oraz specyficznym napięciem towarzyszącym mi podczas czytania. Wątek miłosny jest zgoła inny niż można zakładać na początku i nie jest tu dominujący. Mimo wszystko czuję pewien niedosyt po lekturze. Ale... zgadzam się z pewną opinią, którą widziałam na lubimyczytac.pl - "Lepsza od Rywalek". W moim odczuciu tak właśnie jest.

Polecam serdecznie przeczytanie tej książki. Umiliła mi niedzielne popołudnie i była miłą odmianą po kryminalnych zagadkach Sandomierza.

A tymczasem, do następnego!

*zdjęcie okładki pochodzi ze strony lubimyczytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz